aaa4 |
Wysłany: Śro 10:24, 04 Kwi 2018 Temat postu: lol |
|
nozem odwrocony krzyz i obcieto genitalia.
55
-Sprawa wyglada teraz zupelnie inaczej - stwierdzil Creasy. - Nie mamy do czynieniaz banda lajdakow, ktorzy handluja kobietami. Ci ludzie sa bardzo niebezpieczni. Udalo im sie
wstrzymac sledztwo prowadzone przez zandarmerie i zabic jednego z szefow mafii na jego
wlasnym terenie.
Siedzieli znowu wokol owalnego stolu na tarasie "Pensione Splendide". Creasy przez dwadziescia minut relacjonowal im wydarzenia ostatnich kilku dni. W swietle zaistnialych okolicznosci musial sprawdzic, czy ktos nie zechce wycofac sie dyskretnie z udzialu w operacji.
Zaczal od Guida, przypominajac mu o obietnicy, ktora zlozyl zonie. Uwazal stanowczo, ze powinni przeniesc baze w inne miejsce. Guido usmiechnal sie i pokrecil glowa.
-Nigdy nie obiecywalem Julii, ze nie bede bronil siebie czy przyjaciol. Tego by nie
chciala. Teraz mam w pensjonacie tylko czterech gosci: pare staruszkow z Niemiec, ktorzy
wyjezdzaja jutro rano, i dwoch brytyjskich turystow. Nie zdecydowali sie jeszcze, jak dlugo
zostana, ale znajde im jakies inne lokum. Mozecie miec tutaj swoja baze.
Creasy popatrzyl na Pietra, ktory wyczul natychmiast, co kryje sie za tym spojrzeniem i powiedzial gniewnym tonem:
-Ja nikomu nic nie obiecywalem. Bede pilnowal bazy razem z Guidem.
Creasy zwrocil sie z kolei do Dunczyka:
-Posluchaj, Jens. Robi sie wyjatkowo niebezpiecznie. Przypomina to stapanie
rozgrzanymi podeszwami po cienkim lodzie. Ludzie z Blekitnego Kartelu sadza zapewne, ze
nikt nie prowadzi juz przeciwko nim dochodzenia. Przypuszczam, ze o nas nie wiedza. Ale
moge sie mylic.
-Pewnie masz racje - stwierdzil Jens. - Chyba ze Grazzini powiedzial o tobie Trento albo temu ksiedzu... Ale to malo prawdopodobne.
-Mimo wszystko wiele ryzykujemy - rzekl z naciskiem Creasy. - Musisz myslec o zonie i dziecku. Pamietaj tez, ze jestes policjantem, a nie najemnikiem.
Dunczyk skinal glowa i powiedzial:
-Ostatniego wieczoru w Kopenhadze rozmawialem z Birgitte, celowo wyolbrzymiajac
niebezpieczenstwo, na ktore sie narazam. Nalegala, zebym n |
|